Czy to rydz czy też nic? Czy to kania się odsłania? Czy muchomor nam się kłania?
Gdy spytać przeciętnego Polaka jakie grzyby zbiera w lesie, otrzymalibyśmy listę niezbyt długą. Zasadniczo nasi rodacy bez strachu zbierają pieprzniki czyli kurki, podgrzybki – nasz narodowy eksportowy dar lasów oraz borowiki. Te ostatnie, spotykane jeszcze stosunkowo często, dostarczają grzybiarzom prawdziwych emocji „trzeciego polowania”. Jest to zresztą absolutnie uzasadnione, bo borowik rzeczywiście jest w smaku niezrównany, a nawet wartości odżywczych, np. białka zawiera więcej niż inne grzyby. Jest także stosunkowo łatwo strawny.
Grzyby blaszkowe czyli te, które pod kapeluszem zamiast „gąbki” mają promieniście rozchodzące się listewki wzbudzają nieufność. To wśród nich kryją się najbardziej niebezpieczni, czasem zagrażający życiu truciciele. Wśród tych organizmów są jednak prawdziwe rarytasy
Kanie i rydze. Czy można je zbierać bez obaw? Czy można je pomylić z czymś groźnym?
Jeśli chodzi o rydze sprawa jest łatwa. Rydze są „rude”. Właściwie nawet nie tyle rude co marchewkowe w kolorze. Barwę nadaje im płyn wypełniający strzępki w owocniku zwany mleczkiem. Tylko rydze mają mleczko w kolorze pomarańczowym. Liczne, spokrewnione z rydzem mleczaje tworzą mleczko bezbarwne, białawe, białe i obfite jak od krowy, żółtawe lub czerwieniejące z czasem. W przypadku rydzy nie dość, że mleczko jest pomarańczowe, to jeszcze z czasem zielenieje. Tak na dobrą sprawę to „rydzy” jest kilka gatunków, które znajdujemy zazwyczaj pod różnymi drzewami. Jeden gatunek występuje pod sosenkami, a inny pośród świerków. Wszystkie jednak są jadalne.
Jak rozpoznać rydza?
Wśród traw znaleźć marchewkowe w barwie, grzyby blaszkowe o lejkowatych kapeluszach z podwiniętym brzegiem, o dość krępym trzonie. Przełamać fragment kapelusza i sprawdzić czy wypływa pomarańczowe, z czasem zieleniejące mleczko. Jeśli tak należy tylko sprawdzić czy grzyb nie jest robaczywy, bo powiedzenie „zdrowy jak rydz” jest nieporozumieniem. Rydze robaczywieją bardzo łatwo!
Jak rozpoznać kanie?
Z kaniami sprawa jest bardziej skomplikowana. Kanie mają swoje trujące sobowtóry. Są one jak na razie rzadkie w Polsce. Przyjechały, jak się wydaje z Kaliforni wraz z roślinami szklarniowymi i przez szklarnie uciekają czasem do środowisk naturalnych. Te sobowtóry należą do rodzaju sinoblaszek Chlorophyllum i możemy je rozpoznać po tym, że ich blaszki mają zielonkawe zabarwienie. Sinoblaszki nie są również tak duże jak kanie. Ich trzony są zdecydowanie krótsze, choć kapelusze nad wyraz podobne. Nie tylko sinoblaszki mogą mylić się z kaniami. Niewielkie kaniopodobne grzyby zwane czubajeczkami bywają silnie trujące. Jest na to jedna rada. Jeśli nie jest się pewnym oznaczenia należy zbierać tylko duże (przekraczające 10 cm średnicy), wysokie, parasolowato rozłożone kanie, które na trzonach mają pierścień ruchomy, a nie jak muchomory przyczepiony do trzonu. Kto potrafi rozpoznać kanię nie zawiedzie się jej smakiem. Mało można znaleźć w naszych lasach takich delicji. Zatem do dzieła! Na grzyby! Bądźmy jednak ostrożni. W razie jakiegokolwiek niepokoju lepiej zawczasu udać się do specjalisty. Poniżej prawdziwe, pyszne kanie – prosto z Korzeniówki.
dr Marta Wrzosek
Zakład Systematyki i Geografii Roślin
Uniwersytet Warszawski